Felietony
Opinie
Polemiki
Kończąc niniejsze rozważania należy spróbować jeszcze odpowiedzieć na dwa pytania. Po pierwsze - czy jest sens budowania wiatraków w miejscach o niekorzystnych warunkach pogodowych. Odpowiedź, naturalnie byłaby przecząca, gdyby za takimi decyzjami stał wolny rynek i rachunek ekonomiczny. No bo i po co ponosić spore nakłady inwestycyjne, gdy szanse na uzyskanie dużych przychodów ze sprzedaży prądu będą niewielkie? Jednak, konstruowane prawo i stymulowanie finansowe budowy elektrowni wiatrowych, zaburzają ów wolny rynek, doprowadzając do paradoksu, że największe pieniądze zarabia się nie na eksploatacji wiatraków tylko na ich budowie. Lobby wiatrakowe, raczej więc nie przepuści takiej okazji do zgarnięcia okrągłej sumki ze środków KPO.
Pozostaje jeszcze do rozważenia kwestia, czy formuła "300 metrów" trafi do finalnej wersji przepisów. Z jednej strony, patrząc na zaangażowanie obecnie rządzących, można żywić obawy, że nawet te, już bardzo hiper-liberalne zasady, jeszcze bardziej zostaną złagodzone. Na pewno liczy na to wiatrakowe lobby, bardzo zaangażowane w proces legislacyjny. Scenariusz ten byłby tym bardziej realny, gdyby za półtora roku wybory prezydenckie wygrał na przykład Szymon Hołownia i PiS stracił ostatnią szansę blokowania kontrowersyjnych ustaw. Wszak to właśnie "Polska 2050" próbowała wprowadzić pod obrady kontrowersyjne przepisy. Z drugiej strony zapis o 300 metrach, może być też interpretowany jako zwykła wrzutka w celu szybkiego i mocnego przesunięcia okna Overtona. Postraszenie społeczeństwa wiatrakami stojącymi 300 metrów od domów, może sprawić, że gdy finalnie zaproponowana zostanie formuła "500 metrów" zostanie ona okrzyknięta jako racjonalna i nieuciążliwa, i nikt nie będzie pamiętał, że jeszcze niedawno skrócenie dystansu do choćby 700 metrów jawiło się jako całkowicie społecznie nieakceptowalne.
Co owe limity oznaczałyby w praktyce? Przy dystansie 500-metrowym, oczywiście żadna budowa wiatraków na Czarnym Lesie nie będzie możliwa, jednak wciąż dostępny pod inwestycje będzie Las Bronaczowa tudzież liczne pasma wzniesień - np. pomiędzy Bęczarką a Rudnikiem czy Rudnikiem a Jasienicą. Zapewne, z racji wysokości będą one dobrze widoczne z Głogoczowa na południowym i zachodnim widnokręgu. Wydłużenie zaś dystansu do 700 metrów w praktyce oznaczałoby prawie całkowitą blokadę uciążliwych inwestycji nie tylko na terenie Głogoczowa ale nawet i w szerokim sąsiedztwie. Dlatego warto obserwować co dzieje się na Wiejskiej. Bo chociaż Warszawa jest daleko, to decyzje tam podejmowane mają wpływ także na naszą okolicę.
Jan Sikora, 2 kwietnia 2024r.