www.glogoczow.pl
Najlepsze Strony Głogoczowa
 

Siłaczka z Głogoczowa

Mieszka w Głogoczowie osoba, którą tym mianem śmiało określić można.
Od dziesiątków lat mieszka naprzeciwko szkoły podstawowej. Przez całe życie pracowała tam jako nauczycielka, przez dziesiątki lat uczyła kolejne pokolenia Głogoczowian. Bez żadnej przesady można powiedzieć że uczyła pisać dziadków, rodziców i dzieci. Sama z Głogoczowa nie jest. Przywędrowała tu z odległej Warszawy. Urodziła się na Czerniakowie - starej, bogatej w tradycje, dzielnicy miasta. Dom znalazła u zacnych ludzi - Państwa Pulchnych - i tu już została na dobre. Nie ma chyba we wsi nikogo, kto by jej dobrze nie znał. Ta pełna pogody ducha osoba to nie kto inny tylko Pani Maria Siwicka.

Dziś pełna jest serdeczności i życzliwości, gotowa snuć bardzo interesujące wspomnienia z najnowszej historii wsi. Myślę że niejeden mógłby pozazdrości jej kunsztu wymowy, błyskotliwości i zdolności postrzegania. Jej opowiadania są interesujące i pełne treści - zapewniam.
W Szkole Podstawowej w Głogoczowie pracę Pani Siwicka rozpoczęła jeszcze w czasach okupacji niemieckiej. Kwalifikacje pedagogiczne uzyskała kończąc, jeszcze przed wojną, Żeńskie Seminarium Nauczycielskie w Warszawie. Jej nauczycielami byli m.in. Stefania Baczyńska - matka poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Religię i przedmioty humanistyczne wykładał wielki erudyta przedwojenny, posiadacz kilku tytułów doktorskich, konsultant parlamentarny - ksiądz Trzeciak.
Wspomina Pani Siwicka, że np. w ramach wiedzy religijnej należało znać skład chemiczny Morza Martwego - bo jest w Palestynie; na pamięć znać trasę z Warszawy do Jerozolimy, lub Betlejem. Wymagana była kompleksowa wiedza i kojarzenie pozornie nie związanych ze sobą faktów. Nie do pomyślenia było nie przygotowanie do zajęć, brak odrobionego zadania, wagarowanie. Z 400 osób startujących, do matury dotrwało tylko 20. Trzeba przyznać że odsiew ogromny. Taki system nauczania niewątpliwie kreował ludzi myślących, odpowiedzialnych i uporządkowanych.

Po ukończeniu seminarium Pani Siwicka przez kilka lat nie mogła znaleźć pracy, w 1938 roku otrzymała nominację na nauczyciela z przydziałem do Bodzanowa, z którego przeniesiono ją do Radziszowa, a tam zastała ją wojna.
Z nauczaniem w Radziszowie łączy Pani Siwicka bardzo szczególne wspomnienia. Otóż po opanowaniu Polski okupant niemiecki zabronił nauczania w szkołach wielu przedmiotów, w tym historii. Kierownik szkoły w Radziszowie zapytał wprost bardzo młodą przecież nauczycielkę - Panią Siwicką - czy będzie uczyć historii.
"Oczywiście bez zastanawiania powiedziałam: tak, będę uczyć."
"Te lekcje będą się nazywały "rysunki z +"
- zakończył sprawę kierownik szkoły".
Od tej pory wszystkie lekcje historii prowadziła Pani Siwicka z głowy, nie można było mieć żadnych podręczników, dzieci na stołach miały rozłożone przybory do rysowania. Lekcje prowadzono w narożnej klasie, jeden z uczniów siedział na oknie i obserwował jedną ulicę prowadzącą do szkoły, a drugi w przeciwnym rogu klasy i obserwował prostopadłą. Niedaleko szkoły był posterunek Policji Granatowej. Na pytanie czy się obawiali, nie podejrzewali denuncjacji, bo przecież już wtedy ujawniali się Volksdeutsche, pada prosta, naturalna odpowiedź:
"Nie, w ogóle nie zastanawialiśmy się nad tym. My po prostu chcieliśmy uczyć nasze dzieci historii i tyle"
Nie umknęło to chyba jednak uwadze władz okupacyjnych. Niespodziewanie Pani Siwicka przeniesiona została do Głogoczowa, potem do Sieprawia i znów do Głogoczowa. Za każdym razem władze szkolne tłumaczyły swoją decyzję jednym lakonicznym zdaniem: "Dla dobra szkoły". Było to konieczne, bo - jak wspomina Pani Siwicka - w tamtym czasie pojawili się gorliwi współpracownicy Niemców. W Sieprawiu jeden taki kilkakrotnie przywoływany był do opamiętania, nie pomogło. Pewnego dnia dwóch przystojnych młodych mężczyzn zapytało go trzy razy o nazwisko, a po upewnieniu się że to właściwa osoba, wykonali, w imieniu Rzeczpospolitej, wyrok. Takie memento nie na wszystkich jednak podziałało, w tej samej wsi doszło jeszcze do publicznej chłosty i ogolenia głów dwóm denuncjatorkom. "Takie to były niestety czasy" - wzdycha Pani Maria.
"W czasie wojny nie mieliśmy praktycznie żadnych pomocy naukowych, żadnych podręczników. Przypominam sobie że w czasach okupacji wydawane było tylko czasopismo Ster, bardzo ubogie w swojej treści i formie. Lekcje polegały w zasadzie na wykładach, a nauczyciel czerpał wiedzę ze swojej głowy."

Po zakończeniu wojny nastały inne czasy. Nowa władza chciała mieć wszędzie swoich ludzi, jawnych represji jednak nie było. Ówczesny kierownik szkoły w Głogoczowie, Pan Gorączko, człowiek o narodowo-prawicowych poglądach, pełnił również społeczną funkcję prezesa PZN - prężnej organizacji związkowej środowiska nauczycielskiego. Władze wywierały naciski aby ustąpił, ale on - mając za sobą ogół nauczycieli - nie zrezygnował. Dali mu spokój. Zdarzały się sugestie i propozycje wstępowania do partii. Praktycznie nikt z nauczycieli się nie zapisał. Aby ominąć barierę przynależności partyjnej - było to wymagane przy nominacjach na stanowiska kierownicze - nauczyciele wstępowali np. do SD lub ZSL, aby tylko nie do PZPR.
Pięknym zwyczajem było uczestnictwo nauczycieli w ważnych wydarzeniach religijnych uczniów. Taką okazją była I komunia święta, bierzmowanie, nierzadko ślub wychowanka lub wychowanki. Wiele uczennic Pani Siwickiej korzystało również z jej porady i pomocy przy haftowaniu pamiątkowych chusteczek dla swoich chrześniaków.

Aktywną jest społeczność Głogoczowa. Sukcesem zakończyło się bardzo wiele przedsięwzięć. Przypomina Pani Maria że akcje społeczne koncentrowały się wokół szkoły. Tu była młodzież - sprawny kolporter informacji, tu organizowano zebrania. Kolejny kierownik - Michał Balara - to urodzony organizator. Podczas budowy nowej szkoły - Tysiąclatki - oprócz normalnych obowiązków koordynował również dostawy materiałów budowlanych. O zaangażowaniu Głogoczowian niech świadczy następujący przypadek. Podczas budowy szkoły zdarzyło się, że kierownik zapomniał powiadomić kolejnych gospodarzy, że mają w danym dniu wozić cegłę Gospodarze oczywiście spełnili swoje zadanie, ale kierownik szkoły usłyszał że nie chcą aby ich na przyszłość pomijano. Szkoda że uleciały ich nazwiska. Podobnie było podczas budowy Domu Ludowego, elektryfikacji wsi i innych akcji.
"Jak się udało coś pożytecznego dla wsi zrobić, to cieszyliśmy się bardzo" z radością w oczach opowiada Pani Siwicka. "Nikt nie liczył czasu, widać było jak ludzi integruje dobry cel, sukces."
Pamiętam że hucznie fetowano np. ukończenie elektryfikacji wsi, wszyscy byli dumni z sukcesów drużyny strażackiej w zawodach sprawnościowych, uroczyście święcono nowy wóz strażacki, motopompę, organizowano dożynki. Każda uroczystość uświetniana była występami młodzieży szkolnej. Dzieci deklamowały, śpiewały, tańczyły. Imprezy te odbywały się w Domu Ludowym.
"Chcieliśmy zaprezentować nasze dzieci, pokazać co potrafią, ośmielić je do publicznych wystąpień. W tym czasie w szkole zebrał się wspaniały kolektyw."
Tak, pamiętam takich wychowawców z prawdziwego powołania, pełnych zaangażowania, wrażliwych, naprawdę kochających dzieci i to co robili.
"Dyscyplina w szkole była duża, ale nie tylko wśród uczniów, przede wszystkim wśród nauczycieli." Opowiedziała Pani Siwicka, że nie do pomyślenia były np. spóźnienia nauczyciela na lekcję, brak konspektu. Takie przypadki były bardzo tępione przez kierownika szkoły. W pierwszym przypadku mnożył liczbę uczniów w klasie przez minuty spóźnienia i obciążał tym sumienie nauczyciela. Zdarzały się też tzw. wizytacje frontowe, niespodziewane wizyty inspektorów z Krakowa. Biada temu nauczycielowi który nie miał właściwego konspektu, lub nie był odpowiednio przygotowany do prowadzenia lekcji. Wizytatorzy umieli też dostrzec i docenić profesjonalizm.
"Jednego razu zostałam poproszona o przeprowadzenie zajęć pokazowych, chyba z fizyki. Oprócz uczniów, w lekcji wzięli udział także kierownicy szkół z okolicznych wsi. Nie uczniowie i nie ja byliśmy oceniani przez wizytatorów, ale właśnie kierownicy szkół. Chodziło o sprawdzenie czy są właściwie przygotowani do kontroli podległych im nauczycieli."

Pewnego dnia na piersi Pani Marii Siwickiej zawisło - nadane przez najwyższe władze państwowe - wysokie odznaczenie: Złoty Krzyż Zasługi.
"Pensje zawsze mieliśmy marne, a dzieci jak to dzieci, bywały różne. Miałam taką klasę że trudno było skończyć lekcję, tyle było pytań. Były też i problemy z uczniami." Tymi pierwszymi Pani Siwicka bardzo się cieszyła, ci drudzy, martwili. Bywało że dziewczyna z siódmej klasy nie przychodziła do szkoły bo ...... miała już narzeczonego i interesowało ją życie dorosłe. Nie wszyscy też dorośli rozumieli potrzebę kształcenia. Bywało, rzadko co prawda ale jednak, że sami rodzice zniechęcali swoje dzieci: a co ci z tego przyjdzie, musisz umieć w polu robić, a nie tracić czas na szkołę. Jak takiej sytuacji zaradzić, jak perswadować że nauka jest najważniejsza dla młodego człowieka?
"Mój Boże, trudno mi było w takim przypadku coś powiedzieć. Tłumaczyłam: jak wam się te morgi podzielą na miedze, to co wy robić będziecie - ale nie zawsze to trafiało" wspomina Pani Maria.

Co dziś najbardziej cieszy Panią Siwicką, co lubi?
"Bardzo lubię obserwować dzieci biegnące do szkoły. Są takie beztroskie, roześmiane, to bardzo dobrze, przecież życie i świat stoją przed nimi otworem. Nieraz też widzę jak starsza pani popycha wózek lub prowadzi małe dziecko. A któż to taki? A przecież to moja uczennica z wnuczkiem. Boże, jak ten czas leci. Cieszą mnie odwiedziny moich wychowanków. Tak się składa że czasami przychodzą ci którzy wyjechali w szeroki świat. Tyle mają do opowiedzenia. Z upływem czasu coraz trudniej ich rozpoznać."

Głogoczów też ma swoją Siłaczkę. Wszystkiego co najlepsze Droga Pani Mario. Dziękujemy za wszystko.

opracowanie dr inż. ppłk Kazimierz Dymek na podstawie wywiadu z 2004r

Post Scriptum: Pani Maria Siwicka zmarła 8.grudnia 2007 roku

Strony www.glogoczow.pl prowadzone są przez Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Głogoczowa, Głogoczów 406, 32-444 Głogoczów. Wpis do KRS nr 0000279965 w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Śródmieścia IX Wydział Gospodarczy KRS, NIP 6811955138, REGON 120476043, Konto bankowe: 10 1440 1387 0000 0000 1092 5851 prowadzone przez PKO Bank Polski S.A. ©2007-2024 SWIG oraz autorzy zamieszczonych materiałów; kontakt z administratorem stron: admin@glogoczow.pl