zwyczaje
tradycja
historia
... ciąg dalszy z poprzedniej strony
W Wigilię obowiązywał całodzienny całkowity post. Co najwyżej małe dzieci mogły posilić się ziemniakami w mundurkach upieczonymi w tajemnicy w popielniku. Dopiero przy wieczerzy wigilijnej można było się najeść do syta. Potrawy jednak były również tylko postne. Miało ich być dwanaście, na wspomnienie dwunastu pokoleń Izraela, czy też dwunastu apostołów. Chyba jednak rzadko się zdarzało, aby rzeczywiście zrealizowano tę zasadę. Był więc kompot z suszonych owoców, barszcz z uszkami, barszcz z fasolą - jaśkiem, kluski z makiem, polewka z suszonymi śliwkami i kluskami ziemniaczanymi, grochówka, kapusta z grzybami, ziemniaki, no i ryba, najczęściej karp. Na koniec strucla, którą jedząc należało pod stołem "zbierać grzyby", czyli resztki spadłe ze stołu. Kto najwięcej nazbierał, ten w ciągu roku też będzie miał w lesie szczęście dużo grzybów znaleźć. Zajęcie to należało najczęściej do dzieci z racji ich możliwości przemieszczania się popod stołem... Na stole wigilijnym leżał biały obrus, a pod nim ziarna zbóż i garść siana. Zanim rodzina zasiadła do wieczerzy, wspólnie odmawiano pacierz , w niektórych domach czytano ewangelię o Narodzeniu Pańskim, a następnie łamano się opłatkiem składając sobie życzenia. Z obrazków na opłatku wróżono co kogo w roku spotka. Resztę opłatka można było zjeść maczając w miodzie. Gospodarz dzielił się opłatkiem ze zwierzętami domowymi, żeby mu zdrowo się chowały i dawały pożytek i przychówek. W czasie wieczerzy nie wolno było nikomu odchodzić od stołu. Mogło to bowiem sprowadzić na rodzinę nieszczęście ,a nawet śmierć kogoś z domowników. Na stole ustawiano jedno wolne nakrycie. Na tych terenach miało to świadczyć o gotowości przyjęcia nawet przypadkowego wędrowca na wieczerzę, gdyż w tak szczególnym dniu nikt nie powinien być sam. Tradycja jednakże Królestwa Kongresowego okresu zaborów nakazuje pozostawienie wolnego nakrycia z pamięcią o zesłanym na Syberię lub aresztowanym członku rodziny. Mimo rozdzielenia, jest on nadal obecny z krewnymi, którzy o nim pamiętają i czekają na niego. W każdej chwili może wrócić i zasiąść do wieczerzy ... Wiadomo było, że o północy zwierzęta mogą przemówić ludzkim głosem. Nie zalecano jednak podsłuchiwania ich, przestrzegając przed tym opowiadaniem o pewnym gospodarzu, który ciekawy co też powiedzą jego woły, schował się pod żłobem. Istotnie o północy woły przemówiły: "Jeszcze w tym roku powieziemy naszego gospodarza na cmentarz!" Co też się i sprawdziło...
Po wieczerzy śpiewano kolędy. Wcześniejsze śpiewanie kolęd było absolutnie zakazane, także w związku z ryzykiem, że w takim domu ktoś umrze. Czuwano do północy i udawano się na Pasterkę. W Święta można było odpocząć po pracowitej i pełnej krzątaniny Wigilii. Nie wolno jednak było leżeć w łóżku w Boże Narodzenie w ciągu dnia - bo się zboże powali! Święto to należało bezwzględnie obchodzić w gronie najbliższej rodziny. Nie odwiedzano dalszych krewnych, sąsiadów, czy znajomych. Nie do pomyślenia było chodzenie w tym dniu z szopką po kolędzie. Dopiero św. Szczepan otwierał gościnnie drzwi zapraszając w odwiedziny! Wyruszały też na wieś grupy kolędników z pięknie przystrojonymi szopkami.
Elżbieta Dymek;
23.12.2012
Bibliografia: