Pochwała narciarza
Raz po feriach ze stolicy
W podtatrzańską okolicę
Przybył narciarz niespodzianie.
Granatowe miał ubranie,
Czapkę fiolet, narty zieleń,
Sam zaś zgrabny był jak jeleń.
Tuż przy stoku ma mieszkanie,
By gdy tylko zje śniadanie
Móc ze swoim całym sprzętem
Udać się na wyciąg pędem.
Punktów nabił ile trzeba
I krzesełkiem jak do nieba
Jedzie w górę patrząc hardo,
By z tą górą wielką, twardą
Zmierzyć swoje możliwości
Ku zazdrości innych gości.
Kiedy stanął na jej szczycie
To się poczuł znakomicie,
Że nareszcie jego siły,
Które w głębi gdzieś się kryły,
Uwidocznią się wspaniale
Ku jego sportowej chwale.
W domu jęczał nieustannie,
Że pośliźnie się przy wannie,
Że są schody niebezpieczne,
Krawężniki zaś zbyteczne.
Tu zaś żadnych ograniczeń
Dla jego sportowych ćwiczeń.
Cała Białka patrzy z boku
Gdy on szusuje po stoku.
A to w lewo, a to w prawo -
Brawo! Brawo! Brawo! Brawo!
Za nim śniegu pióropusze,
Któż w ślad po nim z góry ruszy?!
Siwa głowa, szron na skroni,
Nikt go jednak nie dogoni.
A ten szyk, fason ,postawa!
Styl to jest, a nie zabawa.
Za przykład młodzieży służy -
Niech nam jeździ jak najdłużej!
Elżbieta Dymek