"Przygody liska Florka" cz.9 aut. Celina Kurowska

2015-08-07 14:53
3 minuty czytania

Nastało upalne lato. Zwierzęta na Polanie Siedmiu Sosen całe dnie spędzały leżąc w cieniu. Nawet wspólny plac zabaw, z uwagi na mocno operujące słońce, już przed południem pustoszał. Dopiero, kiedy wieczorny chłód ogarniał Jasny Las, ożywiała się cała przyroda. Mijały dni. Dzieciaki saren, wilków, lisów, zajęcy, jeży i ptaków z każdym dniem stawały się coraz większe i mądrzejsze. Florek i Róża cieszyli się, że Prorek i Marysia również podrośli i razem z innymi młodymi wymyślali zabawne zajęcia.W ten wieczór najlepszy pomysł na zabawę miała akurat Marcysia, która już wiele nauczyła się od babci Anieli. Namówiła koleżanki i kolegów na astronomiczne zgadywanki. Zaciekawiona młodzież zebrała się na polanie. Na wieczornym niebie, tuż na horyzontem, jaśniała pojedyncza gwiazda.

- A ja wiem, że ona nazywa się Jutrzenka - powiedział młody wilczek Wojtek, który był synem Wilhelma.
- Masz rację, to najjaśniejsza gwiazda na naszym niebie - potwierdziła Marcysia. -Tak naprawdę jest planetą o imieniu Wenus. A teraz zamknijcie oczy - poprosiła. Kiedy zwierzęta mogły już je otworzyć, nad głowami zobaczyły Wielki Wóz a zaraz potem Mały Wóz z Gwiazdą Polarną. Wszyscy byli bardzo zdziwieni, bo te konstelacje pojawiają się dopiero w nocy! Ale sprawa się wyjaśniła. To młoda lisiczka poprosiła chrząszcze, które w czerwcu i lipcu potrafią świecić, aby udawały gwiazdki na niebie. Ponieważ świetliki szybko poczuły się zmęczone, pokazały jeszcze tylko Pas Oriona, czyli trzy jasne gwiazdy w jednym rzędzie i pogasiły swoje światełka.

Na drugi dzień Prorek też chciał wymyślić zabawę, więc mimo zakazu rodziców, zabrał Marcysię w okolice drogi, która prowadziła do miasta. Akurat zatrzymał się tam samochód osobowy. Wysiadła z niego jakaś pani i poszła z córeczką poszukać leśnych malin. Tymczasem pan kierowca otwarł szyby w aucie, aby przewietrzyć wnętrze. Starał się też rozprostować nogi przed dalszą podróżą. Spacerował wokół samochodu, gdy zobaczył dojrzałe poziomki w trawie koło drzewa. Poszedł więc po nie. Prorek widząc nie zamknięty samochód wskoczył do środka. Marcysia, chociaż nie podobał się jej ten pomysł, poszła za bratem.
- Popatrz jak tu fajnie - wykrzyknął Prorek na widok miękkich foteli i błyszczącej tablicy rozdzielczej. Marcysia ostrożnie usiadła na jasnej tapicerce i z uwagą zaczęła się rozglądać. --- Ależ tu mnóstwo ciekawych rzeczy - stwierdziła po chwili - ale najbardziej podoba mi się to - powiedziała do Prorka pokazując lusterko.
- Coś ty, szkoda na to czasu, odrzekł brat, który kręcił się po fotelach, nie zwracając uwagi, że jego łapki zmoczone w porannej rosie są dodatkowo zakurzone. Używając pazurków ochoczo wspinał się na oparcia.
- Ale świetne miejsce do zabawy - powiedział wykonując piękny długi skok na tylną kanapę w samochodzie. Miękkie siedzenie zamortyzowało lądowanie i Prorek zaczął piszczeć z uciechy.- Ale to fajna zabawa! Tu można szaleć lepiej niż na trawie! Chodź skakać ze mną - zachęcał Marcysię. Ale ona cały czas stroiła różne miny do lusterka i nie zwracała uwagi na jego harce.
- A teraz popatrz uważnie, bo pokażę ci super salto - zawołał Prorek. Usadowił się na półce pod tylną szybą i odbijając się od oparcia tylnej kanapy chciał wykonać obrót w powietrzu i doskoczyć na fotel kierowcy. Niestety zagłówek był wysunięty zbyt wysoko uniemożliwiając lądowanie. Prorek uderzył głową w tablicę rozdzielczą i oszołomiony osunął się między fotele. Upadając z dużą siłą zwolnił zabezpieczenie hamulca ręcznego. Auto niespodziewanie ruszyło. Ponieważ stało zaparkowane na poboczu drogi, która wznosiła się do góry, to samochód zaczął się powoli staczać w dół.
- Uciekajmy! - krzyknęła przerażona Marcysia. W ostatniej chwili wyciągnęła oszołomionego upadkiem Prorka. Ledwie zdążyli schować się za niewielki krzaczek, gdy głośne bum obwieściło wszystkim, że na pobliskim zakręcie auto wypadło z drogi, uderzyło o przydrożny słupek, po czym osunęło się do rowu. Kierowca, krzycząc pobiegł w jego kierunku. Zaraz potem pojawiła się pasażerka z córeczką. Wszyscy głośno zastanawiali się, kto spowodował wypadek. Pan zaraz ustalił sprawców. Poznał ślady lisich łapek odbite na fotelach. A widząc wyszarpane pazurkami nitki zrozumiał, co tam robiły i zdenerwował się jeszcze bardziej. Prorek i Marcysia siedząc schowani tuż obok wszystko słyszeli. Bardzo się bali, ale nie mogli uciekać, bo ludzie by ich spostrzegli.
- Przez ciebie - płakała Marcysia - będą nas szukać, złapią, zamkną w zoo i już nigdy nie zobaczymy swojej rodziny - płakała dalej. Prorek nic nie mówił, bo jako sprawca obawiał się jeszcze bardziej. Na szczęście ulicą przejeżdżał tir. Kierowca zatrzymał się, aby pomóc w kłopocie. Najpierw uspokoił wszystkich pytając czy kierowca opłacił ubezpieczenie AC. Kiedy usłyszał, że tak, stwierdził, że nie muszą się już martwić, bo dostaną odszkodowanie. Potem zapiął linkę holowniczą i swoim wielkim tirem wyciągnął samochód z rowu. Później kierowcy wymienili numery telefonów i oba pojazdy odjechały w kierunku pobliskiego miasta. Prorek i Marcysia nareszcie mogli wyjść z ukrycia i wrócić do domu. Florek i Róża byli bardzo niezadowoleni, że ich dzieciaki mimo zakazu bawiły się przy ulicy, powodując zagrożenie dla siebie i innych.
- Musicie wiele się jeszcze nauczyć, zanim będziecie mogli samotnie zapuszczać się w las - powiedział Florek do dzieci. Skruszony Prorek nie tylko obiecał poprawę, ale musiał przez tydzień za karę sprzątać plac zabaw na Polanie Siedmiu Sosen. Mimo tej kary był bardzo szczęśliwy, że razem z siostrą znów są w domu i że głupia zabawa nie zakończyła się jakimś nieszczęściem.

 

c.d.n.

... zapraszam do lektury kolejnych przygód liska Florka, oraz bajek i opowiadań inspirowanych naszą piękną miejscowością ... 

Celina Kurowska, Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Głogoczowa,

sierpień 2015r.

Głogoczów Edukacja i kultura Teksty Opowiadania
Ustawienia dostępności
Wysokość linii
Odległość między literami
Wyłącz animacje
Przewodnik czytania
Czytnik
Wyłącz obrazki
Skup się na zawartości
Większy kursor
Skróty klawiszowe