Wiosna w Jasnym Lesie zagościła na dobre. Na liściastych drzewach pojawiły się młode zielone listki, dzięki którym drzewa wyglądały niezwykle świeżo i wiosennie. Nawet modrzew, który jest drzewem iglastym, mógł się pochwalić nową szatą, bo na jego gałązkach pojawiły się nowe pachnące igiełki. Sosny, świerki i jodły, które nie zrzucają igieł na zimę, wypuściły nowe pędy, dzięki czemu również i one odświeżyły swój wygląd. Wiosenny nastrój zapanował nie tylko wśród roślin, ale również wśród zwierząt.
Tej wiosny, każdy z mieszkańców lasu chciał mieć odnowione mieszkanko. Niektóre zwierzęta budowały sobie nowe domy a inne remontowały stare. Na przykład rodzina wilka Wilhelma musiała postarać się o nowe lokum, bo śnieg zniszczył ich jamę znajdującą się na skraju lasu. Również wiele ptaków uwijało się wśród konarów drzew znosząc patyczki i piórka do swoich nowych gniazd. Natomiast sowa Klara poprosiła dzięcioła Damazego, aby przegonił korniki z jej starej dziupli. A wiewiórka Urszula cały dzień wynosiła śmieci ze swojej spiżarni. I tylko Florek z Różą nie mieli zbyt wiele pracy, bo w mig uprzątnęli swoją norę. Poszli wiec na spacer. Przy drodze do wsi rosły trzy stare pochylone wierzby, które teraz wypuściły wiotkie, zwisające niemal do ziemi, długie liście. Drzewa wyglądały niesamowicie tajemniczo i para młodych lisów zaczęła się tu bawić w chowanego. Ale niespodziewanie lisie harce zostały przerwane, ponieważ na drodze pojawiło się dwoje ludzi z dziecięcym wózkiem. Zaskoczone zwierzęta ukryły się w trawie. Czekały aż ludzie pójdą sobie dalej. Ale oni przystanęli. Nie spieszyło się im. Byli właśnie na spacerku ze swoim malutkim dzidziusiem. Mamusia wzięła maleństwo na ręce, żeby się ogrzało w ciepłych promieniach słońca. Kiedy dzidziuś poczuł się już zmęczony zaczął płakać i wtedy tatuś ostrożnie włożył go do wózeczka, gdzie szybko się uspokoił. I wtedy cała trójka poszła do swojego domu.
- Popatrz Florku na tego troskliwego tatusia - powiedziała Róża - bo niedługo ty sam będziesz tatusiem - oznajmiła.
- Ja będę tatusiem! - wykrzyknął Florek. - Zobaczysz Różo, że będę takim samym dobrym tatusiem jak ten pan - obiecał rozradowany.
Kiedy lisy wróciły do domu, Florek całą noc nie mógł spać a nad ranem przyszedł mu go głowy genialny pomysł, który miał mu pomóc stać się wspaniałym tatusiem. Rankiem, kiedy jeszcze wszystkie zwierzęta na Polanie Siedmiu Sosen smacznie spały, młody lis ruszył w kierunku miasta. Chciał być w mieście zanim dorośli ruszą do pracy a dzieci do szkół i przedszkoli. Stanął przed drzwiami supermarketu właśnie wtedy, gdy pracownicy nocnej zmiany kończyli pracę, a ci, którzy dopiero mieli ją zacząć poszli do szatni, aby się przebrać. Florek wyczekiwał takiej chwili, by ktoś z wychodzących nie domknął drzwi. Kiedy wreszcie tak się stało, to szybko wskoczył do środka. Jasne światła migających reklam bardzo go wystraszyły, więc gwałtownie odskoczył za pięknie ułożone puszki z przecierem pomidorowym. Niestety łapką zawadził o jedną z puszek i cała piramida z łoskotem runęła na posadzkę. Florkowi ze strachu aż serce zamarło. Ale na szczęście, mimo iż hałas był spory, nikt się nie pojawił w tej części sklepu. „Muszę być odważny, przecież będę tatusiem” - powiedział do siebie Florek i odczekawszy jeszcze chwilę ruszył do działu dziecięcego, tam, gdzie stały nowiutkie wózki dla dzieci. Szybko podbiegł do pięknego niebieskiego wózka i chwyciwszy go za końcówkę pasów bezpieczeństwa przeciągnął do wyjścia. Co prawda, musiał chwilę odczekać aż ktoś znowu zostawi uchylone drzwi, ale udało mu się i niezauważony przez nikogo z pracowników wyprowadził wózek ze sklepu. Potem ciągnął go pustymi ulicami starając się jak najszybciej opuścić miasto. Dalsza doga prowadziła przez pola i miedze. Florek musiał wiele razy odpoczywać, bo ciągnięcie wózka to był nie lada wysiłek dla młodego lisa. Kiedy strudzony Florek pojawił się razem z niebieskim wózeczkiem na polanie, było już przed południem. Ostatkiem sił dowlókł się do sosny, pod którą mieszkali. Róża i jej rodzice wybiegli do niego.
- Gdzie ty byłeś? - zawołała Róża. - Martwiłam się o ciebie - dodała.
- Byłem w mieście i przywiozłem śliczny wózek dla naszego dzidziusia. Będę go mógł w nim wozić, jak będzie zmęczony - powiedział dumny z siebie Florek. Lis Zygmunt i lisica Aniela parsknęli głośnym śmiechem, ale z podziwem oglądali prawdziwy wózek dla dzieci. Ponieważ żadne leśne zwierzę nigdy nie widziało z bliska takiego pojazdu, to niemal wszyscy mieszkańcy Jasnego Lasu przybiegli zaciekawieni niecodziennym widokiem.
- Bo musisz wiedzieć Florku - powiedziała Róża -że dzieci ludzi w pierwszym roku życia nie umieją chodzić. Dlatego rodzice wożą swoje maluszki w takich wózeczkach. Inaczej jest z dziećmi zwierząt. One jak tylko pojawią się na świecie, to natychmiast stają na nóżki i niemal od razu potrafią chodzić - objaśniała dalej Róża.
- I nie będzie im potrzebny żaden, nawet najpiękniejszy, wózeczek? - zapytał zdumiony Florek.- A ja tak bardzo chciałem być wspaniałym tatusiem - powiedział Florek i posmutniał. - Na pewno będziesz takim tatą - powiedział lis Zygmunt pocieszając go - bo udowodniłeś, że już umiesz się zatroszczyć i nie żałujesz swojego trudu.
- Tylko ten dziecięcy wózek musi wrócić do sklepu, zanim ktoś zauważy jego brak - dodał wilk Wilhelm. Kiedy wieczorem zmęczony Florek położył się spać, Zygmunt razem z Wilhelmem poszli go odwieźć. Kiedy dotarli do miasta, zostawili go przed drzwiami supermarketu. Pracownicy nocnej zmiany zdziwili się, kiedy zobaczyli śliczny niebieski wózek, ale zabrali go do środka i postawili w dziale dziecięcym. Jeszcze przez wiele dni zwierzęta na Polanie Siedmiu Sosen śmiały się z genialnego pomysłu Florka.
c.d.n.
Celina Kurowska, Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Głogoczowa
Maj 2015r.