Przed południem Florek, Błażej i Patyczek byli już przed okazałą lisią jamą, w której mieszkali: lis Zygmunt, jego żona lisica Aniela oraz ich urocza córka - lisiczka Róża.
- Dzień dobry - powiedziały młode lisy.
- Dzień dobry - odpowiedział lis Zygmunt.- A ty - powiedział patrząc na Patyczka - chyba jesteś bratem Rudzi, bo jesteś taki do niej podobny - dodał.
- Tak - odpowiedział Patyczek - a to są moi koledzy Błażej i Florek - po czym lisie chłopaki przywitały się również z lisicą Anielą i oczywiście z Różą.
Gospodarze zaprosili kawalerów do środka i uprzejmie zaproponowali wspólne wypicie herbaty. Kiedy już wszyscy siedzieli przy stole, młode lisy cały czas nie mogły oderwać oczu od przepięknej lisiczki. Podziwiali jej ciemne oczy, smukłe łapki oraz puchate rude futro, które w okolicy szyi było takie jasne i delikatne.
„Muszę wygrać te zawody” - postanowił sobie Florek kiedy kończył pić herbatę.
Państwo Zygmuntowie byli zaskoczeni, że lisie chłopaki chcą urządzić wyścigi, ale zawołali sąsiadów, aby pomogli je zorganizować. Ani na Polanie Siedmiu Sosen, ani w całym Jasnym Lesie nie było jeszcze takiego wydarzenia, więc każdy, kto tylko mógł, przybył na miejsce zawodów.
Początkowy etap trasy przebiegał dookoła polany, ale dalszy odcinek był już dużo trudniejszy, gdyż należało pokonać strome wzgórza gęsto porośnięte chaszczami. Następnie należało przeprawić się przez strumień i wrócić krętą ścieżką z drugiej strony Polany Siedmiu Sosen, gdzie znajdowała się meta. Cały bieg miał trwać prawie dwie godziny a sędzią wyścigu został najstarszy wilk o imieniu Wilhelm.
Gdy wszystko było gotowe, sędzia dał znak i młode lisy wystartowały. Już na pierwszym odcinku Patyczek zaczął tracić siły. „Po co ja mam się tak męczyć” - pomyślał - „zwolnię, zostanę nieco w tyle i gdy nikt nie będzie mnie widział, pobiegnę na skróty w pobliże mety. Tam poczekam aż koledzy będą na ostatnim odcinku wyścigu. Wtedy wypoczęty przybiegnę przed nimi na metę i wygram zawody”.
Tymczasem Błażej i Florek biegli dalej. Nie zauważyli zniknięcia Patyczka. Kiedy przedzierali się przez najtrudniejszy odcinek, Błażej spostrzegł olbrzymiego dzika. Zatrzymał się i zawołał do niego:
- Hej, dziku, czy możesz mi zrobić przysługę i przewieźć mnie na swoich plecach przez te kłujące zarośla?
- A co dasz mi za to? - zapytał dzik.
- Dam ci koszyk pysznych żołędzi - odparł Błażej licząc na to, że skusi go na taki przysmak. Dzik się zgodził i popędził przez zarośla z Błażejem na plecach. Silny zwierz już prawie doganiał zmęczonego Florka, ale Błażej nie chcąc aby oszustwo się wydało pokierował dzika obok wyznaczonej trasy. Niestety, Błażej nie wiedział, że tam nad strumieniem woda podmyła brzeg i powstało wysokie urwisko. Zaskoczony dzik wyhamował gwałtownie zatrzymując się tuż nad przepaścią. Błażej nie zdołał utrzymać się na jego grzbiecie. Poszybował w górę, po czym spadł w dół.
- Nie będę się narażał dla paru żołędzi - oświadczył Dzik i oddalił się do lasu. Poobijany Błażej kulejąc powlókł się dalej .
Wkrótce minął go zmęczony Florek, który nabrał sił, gdy napił się wody ze strumienia. Tymczasem Patyczek, znudzony długim czekaniem w pobliżu mety, zasnął na miękkim mchu. Śniło mu się, że wygrywa zawody, że piękna Róża wita go z uśmiechem a nawet słyszał już jak wszyscy na polanie krzyczą jego imię. A to tylko komary brzęczały mu nad uchem. Słodko śpiąc nie usłyszał jak Florek przebiegł ostatni odcinek wyścigu i został zwycięzcą. Nie usłyszał nawet jak za nim dowlókł się do mety obolały Błażej. Dopiero rozlegające się głośne wiwaty obudziły Patyczka. Gwałtownie wyrwany ze snu pobiegł w kierunku mety, podnosząc łapy i krzycząc - Wygrałem, wygrałem! Zdziwione zwierzęta zamilkły.
Wtedy sędzia Wilhelm zaczął się głośno śmiać.
- A gdzie ty byłeś, skoro nie wiesz, że zwycięzcą jest już Florek? - zapytał.
- Ja wiem gdzie był ten oszust - nadlatując powiedziała sowa Klara - Spał na mchu pod drzewem, na którym mieszkam. Wiem też dlaczego Błażej jest taki poobijany. On też nie miał ochoty się wysilać. Kupił sobie pomoc silnego dzika, ale ten go zrzucił.
Na te słowa zwierzęta zgromadzone na polanie Siedmiu Sosen zaczęły tupać nogami a sędzia wilk zawarczał pokazując kły.
- Nie chcemy tu lisów oszustów. Idźcie stąd, bo przynosicie wstyd uczciwym zwierzętom - powiedział.
Patyczek i Błażej ze wstydem powrócili do domu.
Tymczasem na polanie nadal słychać było wiwaty na cześć zwycięzcy.
Do zmęczonego Florka podeszła Róża i jej rodzice.
- Witamy cię w rodzinie - powiedzieli Zygmunt i Aniela - może zamieszkacie z Różą w nowej norze z drugiej strony naszej sosny? – zapytali.
- Oczywiście! - odparli młodzi, po czym poszli oglądać swój nowy dom.
Na Polanie Siedmiu Sosen jeszcze przez długie godziny trwał radosny nastrój, którego powodem był nowy mieszkaniec polany, uczciwy Florek, zwycięzca pierwszych leśnych zawodów.
c.d.n.
Celina Kurowska, Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Głogoczowa
Luty 2015r.
ZDJĘCIE: zajęcia origami w trakcie ferii zimowych 2015, kolorowanka oraz lisek zrobiony techniką origami.