Była sobie kiedyś bardzo dziwna dziewczynka, która nie lubiła żółtego koloru. Chociaż była zdrowa i rodzice bardzo ją kochali, to dziewczynka ciągle się smuciła a wesołe, żółte słoneczko bardzo ją złościło. Kiedy szła do szkoły, to miała spuszczoną głowę i patrzyła tylko na kałuże albo zakurzony chodnik, aby tylko nie popatrzeć w górę, bo mogłaby przypadkiem zobaczyć to żółte słoneczko.
Kiedyś na lekcji Pani poprosiła dzieci, aby narysowały, jak wyglądał ich koszyczek do święcenia. Na rysunkach kolegów i koleżanek w koszyczkach znalazły się białe baranki, brązowe króliczki, kolorowe pisanki, zielone gałązki bukszpanu i żółte kurczaczki. Na obrazku dziewczynki też to wszystko było, ale kurczaczek był jakiś inny. On był narysowany smutnym fioletowym kolorem!
- Zgubiłaś swoją żółtą kredkę? - zdziwiona Pani zapytała dziewczynkę.
- Nie - odparła dziewczynka - ja ją specjalnie zostawiłam w domu, bo jest żółta i dlatego jej nie lubię.
- Skoro tak jest - powiedziała Pani - twój rysunek, dziewczynko, zawiesimy z boku wystawy, bo nie pasuje do wesołych kurczaczków narysowanych przez inne dzieci.
I dziewczynka znów była smutna....
A tymczasem przyszła wiosna. Zrobiło się bardzo ciepło. Dzieci chętnie chodziły na spacery albo grały w piłkę. Ale dziewczynka nie chciała bawić się razem z nimi, bo nadal uciekała od żółtego słoneczka. Pewnego razu schowała się pod duże zielone drzewo, które rosło koło boiska za szkołą. Kiedy tak stała sama i smutna jak zawsze, to nagle usłyszała jakieś popiskiwanie. Odwróciła się i zobaczyła małe pisklę, które wypadło z gniazda znajdującego się wysoko na tym drzewie. Nie chciała na niego patrzeć a nawet już miała sobie pójść, bo maleńki ptaszek miał żółte piórka, ale on tak żałośnie piszczał i piszczał.
- On jest jeszcze smutniejszy niż ja - pomyślała sobie dziewczynka.- Przecież ten pisklaczek nie ma jak wrócić do własnego domu na wysokiej gałęzi, to może ja wezmę go swojego domu i zapytam mamy jak się nim zaopiekować.
I tak maleńki ptaszek zamieszkał z dziewczynką, która nie lubiła żółtego koloru. Mijały dni i pisklaczek dzięki troskliwej opiece wyrósł na pięknego korowego ptaszka.
- To przecież jest sikorka, bo ma żółte piórka - powiedział tata dziewczynki, a mama znalazła w internecie zdjęcie, które przedstawiało dorosłą sikorę bogatkę z pięknym żółtym brzuszkiem. Ale teraz żółty kolor wcale dziewczynce nie przeszkadzał, bo zaprzyjaźniła się z tym ptaszkiem, przez co już nie była taka smutna.
Pewnego razu, kiedy ptaszek wesoło fruwał po pokoju bawiąc się z dziewczynką, wiatr przesunął firankę w otwartym oknie i młody ptaszek wyfrunął z pokoju wysoko pod obłoki, tam, gdzie świeciło żółte słoneczko. Przerażona dziewczynka wołała swojego ptaszka, ale na próżno.
- No tak, to paskudne żółte słoneczko zabrało mi jedynego przyjaciela - pomyślała dziewczynka i jeszcze bardziej nie lubiła żółtego koloru.
Mijały dni i dziewczynka stała się jeszcze smutniejsza niż wcześniej.
Nastała zima a po niej znów przyszły ciepłe słoneczne dni. Dziewczynka jak zwykle szła sama ze szkoły. Znów miała spuszczoną głowę, chociaż był słoneczny dzień, śpiewały ptaki na zielonych drzewach a dzieci wesoło bawiły się na placu zabaw. Nagle jakiś ptaszek zaczął uparcie świergotać i świergotać nad głową dziewczynki. Gdy ta podniosła głowę, to ze dziwieniem poznała swojego żółtego przyjaciela! Na dodatek ptaszek nie był sam! To były dwie sikory: mama i tata oraz trzy mniejsze sikoreczki - dzieciaczki. Dziewczynka zaczęła radośnie się do nich uśmiechać a cała rodzinka fruwała jej nad głową. A potem poleciały wysoko do góry i odfrunęły a dziewczynka po raz pierwszy z radością patrzyła na żółte promyki słońca.
- Mój ptaszek żyje i ma swoją rodzinkę - zawołała do mamy i taty po powrocie do domu. Na tę wspaniałą wiadomość oni też się bardzo ucieszyli.
I tak przez następne słoneczne dni ptaszek towarzyszył dziewczynce w drodze do szkoły i dziewczynka z każdym dniem stawała się coraz weselsza. Na zakończenie roku szkolnego dzieci miały narysować swoje wymarzone wakacje. Dziewczynka narysowała zielone drzewa, błękitne niebo i piękne żółte słoneczko. Rysunek był tak piękny i radosny, że zdziwiona Pani poprosiła o wyjaśnienie dlaczego nie jest smutny jak zawsze.
- Bo proszę Pani, ja już bardzo lubię słoneczko i w ogóle bardzo polubiłam żółty kolor. A wszystko dlatego, że mój najlepszy przyjaciel to ptaszek z żółtymi piórkami na brzuszku. A jak świeci żółte słoneczko, to wiem, że on lub jego ptasia rodzinka mogą przyfrunąć mnie odwiedzić.
I tak dziewczynka nigdy już nie była smutna a żółty kolor stał się jej ulubionym kolorem.
Głogoczów, opublikowano 18.03.2014