Były już różne baju - bajeczki, długie i krótkie śmieszne książeczki.
Wierszyki znane, fajne, lubiane i takie, który każdy pamięta.
Ale historii o królu Lulu, nikt jeszcze dotąd nie poznał - nie.
Jak wiemy, Lulu był sobie królem, a król królestwo swe musi mieć.
Królestwo Lulu było bajkowe, a może zwykłe już nie wiem sama.
Mieściło ono się w mojej głowie, to znaczy w myślach moich dziś rano.
Było tam pięknie i kolorowo, choć jakoś sennie wydaje się.
Być może nawet dosyć baśniowo, a wszystko to było chyba snem.
A śniło mi się, że owy Lulek z małżonką swoją Lulianną - mość,
mieli swój kłopot, a może nie swój - do sedna sprawy już trzeba dojść.
Otóż ich córka, księżniczka Lula, miała przypadłość wręcz specyficzną,
bez kołysanek lulu - lulanek, nie potrafiła wieczorem spać.
A te lulanki, jak łatwo zgadnąć, matka Lulianna nuciła wciąż.
Aż dnia pewnego z przyczyn nieznanych, swój głos straciła królewska - mość.
I od dni już stu, Lulu księżniczka tylko drzemkami raczyła się.
Nie mogła zasnąć, w oczach marniała, schudła i zbrzydła królewna mała.
Lulu leczyło lekarzy wielu, zielarzy różnych i hochsztaplerów,
magików dużo i hipnotyków, lecz Lulu pomóc nie umiał nikt.
I choć nie jestem żadnym znachorem, lecz zwykłą matką, która wieczorem,
dzieciom swym dwojgu śpiewa mruczanki, takie zwyczajne ukołysanki.
Postanowiłam z pomocą bieżyć, by Lulu marzenia senne odświeżyć.
Królewskie - moście z wielką radością, moją osobę przyjęły wnet.
A ja pośpiesznie, w sypialni progi, z pieśnią na ustach udałam się.
Moja terapia była sprawdzona i doświadczeniem też potwierdzona.
Usiadłam cicho, na skraju łoża i zanuciłam księżniczce Lulu dwie kołysanki, baju - bajanki.
Pierwszą Paulinki - mojej kruszynki, drugą Adusia - mego synusia.
I gdy skończyłam swe ciche trele, już mała Lulu zaczęła śnić.
A matka Lulu z wielkiej radości, głos odzyskała i córci swojej też zaśpiewała.
W królestwie wielka radość powstała. Wszyscy poddani, wszyscy dworzanie,
zaczęli śpiewać lulu - śpiewanki, baju- bajanki i kołysanki.
Król wdzięczność swoją mojej osobie pragnął okazać, swoje królestwo w me ręce dał.
A dla mnie powstał problem dość wielki, co z tym majątkiem ja począć mam.
I tak myślałam, i tak dumałam, aż w końcu głowa mnie rozbolała.
Na szczęście wkrótce się obudziłam, szklaneczką wody się uraczyłam.
I nie zważając na wczesną porę, wszystko, co śniłam, to zapisałam.
A ze snu mego, troszkę dziwnego, bajka powstała.
Bajka, nie - bajka, lulu - lulajka, o kołysaniu, spaniu, bajaniu, ale też chyba jest o kochaniu.
Bo matek wszystkich w świecie śpiewania, dla dzieci swoich, ich kołysania,
są przecież zwykłą, piękną miłością, dającą dzieciom szczęście z mądrością.
Lulu, lili, lulu, śpij mój mały królu - lulu, lili, li, śpij królewno, śnij.
Bajeczkę zanuciła Agnieszka Machnik
Księżniczkę narysowała Kinga Żelichowska (lat 5)
Głogoczów 2013