mniejsza z tym ilu wybrała się w góry do Doliny Chochołowskiej celem przeżycia wielu wrażeń związanych z kwitnieniem krokusów. Takich ilości tych przepięknych kwiatuszków nie spotka się nigdzie na świecie. Organizatorem wycieczki było Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Głogoczowa przy wsparciu finansowym Urzędu Miasta i Gminy w Myślenicach projektu „Jestem Aktywny na 5”.
Na miejsce, kierując się na Rabkę Zdrój i Czarny Dunajec, dotarliśmy ok. godz. 10.00. Chwila odpoczynku, jakieś napoje, kanapki i w drogę.
Piękny rodzinny spacer zakłóciły przygnębiające fragmenty trasy, gdzie na stokach leżały tysiące połamanych, bądź wyrwanych z korzeniami, często bardzo potężnych drzew. Bardziej wrażliwych turystów, po prostu „bolało” serce. Jak groźna, bezwzględna i niszczycielska może być przyroda mogliśmy się przekonać na własne oczy. Gdy już docieraliśmy do celu wędrówki (schronisko), nasze odczucia estetyczne uległy radykalnej poprawie. Pojawiły się jakieś dziwne odgłosy, dźwięki czy słowa typu: hura, och, ach, yes. Nie bardzo wiedziałem o co chodziło, ale w końcu inteligentnie wykombinowałem sobie, że chodzi o niezmierzone łany kwitnących krokusów. Zrobiło to niesamowite, niezapomniane wrażenie. Warto było się natrudzić – przecież to wiele godzin marszu – żeby nacieszyć oczy takim widokiem.
Stamtąd już tylko parę kroków do schroniska górskiego PTTK im. Jana Pawła II. Schronisko na Polanie Chochołowskiej położone jest na wysokości1146 m n.p.m. i leży w Dolinie Chochołowskiej, której wylot znajduje się ok. 10 km od Zakopanego. Jest to największa dolina w Tatrach zajmująca 35 km² pokryta lasem świerkowym (smrekami), która najpiękniej wygląda właśnie wiosną, kiedy kwitną krokusy a na halach rozpoczyna się wypas owiec.
Było dużo śmiechu, zabawy i żartów, to przecież przywilej młodych, ale nie myślcie sobie - sędziwych również. Pogoda w zasadzie dopisała, a padający w czasie pobytu w schronisku deszcz, też miał swój urok. Wyłapywanie drobnych kulek gradu do kubków był udziałem nie tylko młodych, lecz również dorosłych. A siedzenie pod okapem za zasłoną deszczową sprawiało bardzo fajne wrażenie. Tutaj też wkradła się pewna refleksja. Otóż, dwóm siostrom tak jakoś dziwnie się zrobiło na myśl, że wspólnie spożywanym ciastkiem będą musiały wkrótce podzielić sięz trzecią malutką osóbką :). Stwierdziły jednak, że jakoś to przeżyją, zwłaszcza ta młodsza, której buzia bez przerwy jest uśmiechnięta
Wycieczka trwała równo 10 godzin, łącznie z przejazdem prawie 140 km i trasą pokonaną pieszo około 16 km. Mimo zmęczenia, chyba wszyscy bez wyjątku wykazali duże zadowolenie. Niezależnie od tych odczuć, w terminie późniejszym zostaną przeprowadzone badania i jeśli okaże się, że komuś się nie podobało to dostanie SZLABAN na następne wyjazdy. I już na koniec, ciepłe słowo o organizacji tej eskapady. Trzy młode opiekunki, członkinie Stowarzyszenia : Beatka, Gosia i Dorotka sprawowały się na medal i przez aklamację ustalono, że mogą spokojnie pełnić funkcje opiekuńcze nad powierzonymi dziećmi w kolejnych wyprawach. Grupa oczywiście wyraziła chęć uczestniczenia w następnych tego typu przedsięwzięciach dziękując organizatorom i używając młodzieżowego ( chyba?) slangu: POZDRO i
DO ZO.
Uczestnik
Prześlij nam zdjęcia z wyjazdu (w rozmiarze 684x1024 w formacie jpg) - zamieścimy w Galerii >>>