Krzysztof Klenczon… nie będę ukrywać, że przed koncertem Krzysztof Klenczon kojarzył się mi chyba tylko z „10 w skali Beauforta” i jakimś powiązaniem z Czerwonymi Gitarami, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać po zaplanowanym w Karczmie Pod Kogutkiem wydarzeniu (czytaj: nie wiedziałam w co się ubrać :). Najprościej byłoby zakładać, że będzie to po prostu plenerowy koncert, w którym wokaliści zaśpiewają jego piosenki (wtedy nawet krótkie spodenki jak u bosmana będą odpowiednie), ale podtytuł „Poemat rokowy”... hmm coś tutaj nie pasuje (a w głowie dylemat: jeansy czy sukienka)…
Co mnie spotkało? Duże zaskoczenie! Przede wszystkim wzruszający wieczór, pełen muzyki i nie tylko pięknych dźwięków, jak obiecano nam w zapowiedzi koncertu, ale przede wszystkim niezwykle ciekawych interpretacji utworów. Scenarzystka, reżyserka i wokalistka Katarzyna Cygan, która przeprosiła za brak wizualizacji (w plenerowych warunkach nie było to możliwe), chyba nie doceniła wspaniałego głosu „Bibi” – żony Krzysztofa Klenczona, który w malowniczy, szczery i pełny miłości sposób opowiadał historie o człowieku utalentowanym, patriocie, przyjacielu … Głos, który cieszył się młodzieńczą miłością i który łamał się w chwili tragicznego wypadku, był z nami w ten piątkowy wieczór, zmieniając plenerowy koncert w poemat dźwięków, słów i uczuć, które na długo zostaną w naszej pamięci. Gratuluję pomysłu i realizacji.